czwartek, 5 września 2013

Sen, po którym płakałam pół godziny i nie mogłam się uspokoić

Siedzę w jakiejś knajpie w ogródku, w jakimś turystycznym miejscu i obserwuję swoją byłą podopieczną. Dziewczyna, a raczej kobieta sprzedaje tu lody. 
Przy stoliku siedzi dwóch facetów. Są dobrze ubrani, w luksusowych garniturach i eleganckich butach. Siedzą pewnie, widać że uważają się na "panów świata". Są jakimiś inwestorami, którzy coś zamierzają robić (jakiś biznes) w tym miejscu turystycznym (nie wiem to była jakaś plaża). 
Siedzę przy stoliku i słucham jak zagadują tę kobietę. Rzucają podteksty seksualne, a ona wcale nie zostaje im dłużna. Wiem, że jak skończy pracę to na pewno się z nimi spotka, co bardzo mi się nie podoba. 
Patrzę na nich i chce mi się wymiotować. Jestem tak jak teraz w ciąży, może nawet mam większy brzuch i jestem blisko przed porodem. W końcu nie wytrzymuję i zaczynam ich wyzywać. Na początku delikatnie, potem coraz ostrzej. Wyśmiewam się z ich fryzur, wyzywam od chamów. Oni na początku tylko się z tego śmieją. Potem wstają od stolika i idą za mną. Ja cały czas ich opierdzielam. Coś zaczynam mówić o ich biznesie, że jest do bani. W końcu oni przestają się śmiać i kiedy jesteśmy już tylko we trójkę ja idę tyłem coś jeszcze do nich mówiąc, jeden do drugiego daje znak. Upadam. Jeden mnie trzyma mnie za ręce a drugi (bardzo duży i bardzo gruby) usiada mi na brzuchu! 
I w tym momencie się budzę.

Otwieram oczy. Widzę ciemność. Nie wiem jeszcze czy to jawa czy sen. Łapię się za brzuch. Jest! Marysia właśnie mnie kopie. Co za szczęście! 

I zaczyna się płacz. Najpierw poleciały mi łzy jak grochy, a potem próbując je opanować zaczęłam szlochać. Coraz bardziej i coraz mocniej. Płacząc już jestem pewna, że to był sen, ale też zdaję sobie sprawę ile to dziecko dla mnie znaczy. Jak bardzo pragnę, żeby wszystko było w porządku.

Moje szlochanie budzi męża. Jednak nie sprawdził się dziś :(
Zapytał tylko czemu płaczę. Ledwo wydukałam końcówkę snu. "Ale to tylko sen, nie płacz. Nie wolno ci płakać". I poszedł dalej spać. 
Trochę się nie dziwię, bo było to po 4 nad ranem (czyli jakieś 45 min. temu, a on przed 5 wstaje do pracy), no ale przytulić mógł...
Przytulał później jak już wstał na dobre po tym jak zadzwonił budzik, ale potrzebowałam tego wcześniej...

 Jest  godzina 5, minut 15.  Napisałam tego posta, żeby się całkowicie rozbudzić i zaraz znów spróbuję zasnąć. Po tym śnie próbowałam 3 razy, ale jakoś cały czas płakać mi się chciało i płakałam. Teraz też lecą mi łzy, ale już powoli się całkowicie uspokajam.

Zrozumiałam jak ważna jest już dla mnie moja córcia. Ona jest już członkiem rodziny, tylko jeszcze jej nie widać. Ale ją czuję, wiem, że jest. I już ją tak bardzo kocham.

I to był pierwszy raz, kiedy poczułam tak wielki strach o dziecko. Strach matki.


9 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. o dzieci martwimy się zawsze...taka nasza uroda;) matki chyba bardziej, ja martwię się nieustannie, czy muszę, czy nie muszę... czasami ktoś mi mówi, że martwienie się nic nie pomaga, ale ja wiem o tym...ale mój organizm wie swoje, a serce i rozum tym bardziej są mi nieposłuszne w tych sprawach;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię, ja też się nieustannie martwię o najbliższych, a teraz o jeszcze nienarodzone dzieciątko...

      Usuń
  3. Nic się nie martw, będzie dobrze a sny w ciąży są przerażająco realistyczne. Mi się ostatnio śniło że ktoś mi powiedział że owszem urodzę swojego syna ale mam się do niego nie przyzwyczajać bo będę go miała tylko chwilę. Chodziłam niespokojna kilka dni ale staram się o tym śnie nie myśleć. A bać się już ponoć o dzieci będziemy zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć tak... No ja też chodzę smutna jakaś dzisiaj. Oczy mam opuchnięte od płaczu i jakoś tak mi smutno cały czas... :(

      Usuń
  4. Pamiętam kiedy ja poczułam pierwszy raz strach o Elizę,również w ciąży, kiedy na połówkowym usg okazało się, że ma torbiel w główce. Oczywiście lekarz uspokajał, że się wchłonie itd, ale ja 2następne tygodnie do kontrolnego usg płakałam non stop. I wtedy koleżanka powiedziała mi coś co dobiło mnie jeszcze bardziej-że już zawsze będę się martwić. No i tak rzeczywiście jest... Czasami są to zmartwienia bardzo realne, jak na przykład podczas choroby, czy związane z pójściem do przedszkola/szkoły, a czasami takie ogólne-czy będą w życiu szczęśliwe itd...
    Domyślam się, że ten dzień będziesz miała "wyjęty z życia"... Uczucie, którym rodzice obdarzają maleństwo już w brzuszku jest niesamowite-ta radość, oczekiwanie, miłość... Po porodzie to wszystko tylko się wzmaga, ale powiem Ci, że nie ma w życiu nic piękniejszego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje ostatnie zdanie zapamiętam... No dzisiejszy dzień jest całkowicie do kitu... :(

      Usuń
  5. Miałam podobne sny w ciąży. Bardzo niefajne uczucie miałam potem przez cały dzień.
    Teraz jak Mania jest po tej stronie brzucha, chociaż zaledwie 9 miesięcy to juz nie raz nie dwa miałam stany przedzawałowe przez nią.
    Ale to jedno z zadań wpisanych w rolę matki- zamartwianie się ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj pamiętam moje ciążowe sny - koszmary jak się patrzy, no i martwiłam się nimi bardzo. A teraz... teraz też się martwię, może nawet bardziej, każdego dnia o centymetr więcej, podejrzewam, że kiedy podrośnie będę już miała górę zmartwień.

    OdpowiedzUsuń