czwartek, 26 czerwca 2014

O Chodakowskiej, odchudzaniu i byciu mamą w związku z tym

Czy mam prawo do swoich potrzeb od kiedy na świat przyszła Marysia?
Mam.

Czy mam prawo myśleć o sobie?
Tak.

Czy mam prawo do swoich własnych marzeń?
Uważam, że tak.

Czy mam prawo wyglądać pięknie, mimo iż byłam w ciąży co spowodowało powiększenie kilkukrotne brzucha i zwiększenie liczby kilogramów na całym ciele?
Oczywiście. Mało tego mam prawo wyglądać piękniej niż przed ciążą, żeby dziecko zachwycało się urodą matki tak jak matka zachwyca się urodą dziecka.


Dziś na funpage'u Ewy Chodakowskiej poczytałam komentarze matek, które zastanawiają się ile mogą zrobić dla siebie...

Kobieta, kiedy zostaje matką przestaje myśleć o sobie, w sensie takim, że jest już nie "ja"  tylko "my". Tylko czasem łatwo przesadzić. Chyba w zdroworozsądkowym rodzicielstwie nie chodzi o to, żeby się nie malować, nie dbać o swój wygląd, figurę, potrzeby duchowe. Nie dbanie o nie powoduje, iż stajemy się coraz bardziej nieszczęśliwe. 
Jednak kiedy ja postanowiłam się odchudzać miałam takie myśli, że to pochłonie zbyt dużo czasu, że za bardzo się na tym będę musiała skupić, że za dużo będę o tym myśleć, więcej niż o córce.

Dziś, po czterech miesiącach odchudzania i prawie 15 kg mniej, wiem że moje wątpliwości były całkowicie nieuzasadnione. 
Dieta ani ćwiczenia nie pochłaniają całej mojej uwagi, bo wszystko weszło w nawyk. Marysia jest moim numerem jeden. Teraz idąc na spacer jestem szczęśliwa, że mogę założyć ubrania o 2 rozmiary mniejsze, podobam się sobie i ogólnie jestem zadowolona i uśmiechnięta, co Mała moja odwzajemnia tym samym.

Odchudzania nie kończę, zresztą nie czuję jakbym się odchudzała. Po prostu zmieniłam produkty, które zjadam. Pasują mi, smakują, są pożywne i zdrowe i zapychające żołądek. Czuję się świetnie, nie chodzę głodna, chudnę. Poza tym opieka nad Marysią (chodzenie na spacery, noszenie jej na rekach, tańce w rytm Eski tv) robi swoje :)

Nie mam żadnych wyrzutów sumienia, że o siebie dbam. Uważam, że "szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko". Każda matka powinna wyryć to sobie na czole.
Jednakowoż problem pojawia się gdy szczęście matce może dać tylko półroczna wyprawa dookoła świata....
Dzięki Bogu takich marzeń nie mam. A Wy? Zdecydowałybyście się na taką wyprawę, gdyby to było Wasze największe marzenie?...

piątek, 20 czerwca 2014

Na chwilę

O kurcze długo nas tu nie było...
Piękna pogoda sprawia, że całe dnie spędzamy na podwórku bądź spacerach, więc w zasadzie często ostatnio jest tak, że nawet komputera nie włączam. Ale na moje ulubione blogi staram się zaglądać, nie zawsze pozostawiam ślad w postaci komentarza, bo akurat wtedy Marysia najbardziej mnie potrzebuje zazwyczaj ;)

U nas 8 czerwca minęło 7 miesięcy. Nie będę pisać "o rety", "o mamuśku" czy "o rany jestem mamą" :D Choć faktycznie nadal czasem uwierzyć w to nie mogę. Może kiedy moja córcia będzie poważną ośmiolatką potrząśnie mną i powie: "Mamo helloł masz córkę!" to jakoś łatwiej będzie w to wszystko uwierzyć i ogarnąć.
A skoro o ogarnianiu... Nie wiem czy można mi się dziwić, że macierzyństwa nie ogarniam skoro ja nie ogarniam świata...
Naprawdę, nie rozumiem chyba praw rządzących w świecie. Albo nie chcę się im podporządkować.
Albo jestem za głupia na życie...

I tym optymistycznym akcentem muszę kończyć, bo dziecinka mi wstała i woła mnie właśnie. Dla blogowych cioć przesyłamy całuski i pozdrowienia i pokazujemy jak mała pannica teraz wygląda :*