wtorek, 30 kwietnia 2013

Nie mogę się nadziwić

No to mamy 11 tydzień...
Czasami pochłonięta sprawami zwykłego dnia zapominam o tym, że jestem w ciąży.
Kiedy sobie przypominam to nie mogę w to uwierzyć!...

Na ostatniej wizycie u ginekologa (tydzień temu) lekarz powiedział: "A chodź, połóż się, zrobimy usg, takie niezbyt dobrej jakości, ale zobaczymy jak tam ciąża, czy żyje".
Ja podekscytowana położyłam się i wpatrywałam w stary monitorek i naprawdę zobaczyłam maleńkiego człowieczka w pozycji embrionalnej, a po chwili maleństwo zaczęło wymachiwać rączkami i nóżkami, wierzgało się niesamowicie.
Lekarz powiedział: "No ciąża żyje, czyli wszystko w porządku".
Matko jakie to było wspaniałe uczucie. Przez cały dzień myślałam tylko o tym i nie mogłam się nacieszyć z małego wierzgającego się łobuzka  :)
Nie wiedziałam, że poczuję coś podobnego...

Zaczęłam się zastanawiać czy to mały łobuz czy łobuziara... :)

Poza tym lekarz dał mi skierowanie na badania krwi i moczu, które wyszły wszystkie w normie (nie miałam chyba takich dobrych wyników nawet jak nie byłam w ciąży). Toksoplazmoza ujemny, kiła  ;/   - nie stwierdzono.

Następne badanie 7 maja no i chyba już poważniejsze usg. No to czekam z niecierpliwością...

1 komentarz:

  1. Ogólnie jestem straszną panikarą i w każdej ciąży do momentu, kiedy czułam już dobrze ruchy i dziewczynki dawały mi znać, że z nimi ok, to bardzo się bałam co z ciążą, czy faktycznie dzidziuś żyje, ma się dobrze... Dlatego wizyty u ginekologa kiedy miałam usg to był dla mnie raj na ziemi :)

    OdpowiedzUsuń