Ostatnio mój post był pozytywny i przepełniony miłością. Dziś mam ochotę napisać coś zupełnie odwrotnego.
Właściwie nie wiem czemu. Po prostu jakoś mi smutno.
Jutro wizyta u gina, może się stresuję? Może boję się, że znowu każe mi leżeć w szpitalu...
A może jest mi smutno, bo mój mąż pokłócił się z teściową...?
Nie lubię, kiedy krzyczy i się denerwuje. Nie lubię nerwusów ogólnie (trauma po ojcu) co się ciskają przedmiotami i stają się w sekundę niepoczytalni, zresztą takich każdy chyba nie lubi. Ale ja nie lubię w ogóle konfliktów, kłótni, krzyków. Mimo, iż sama często podnoszę głos (kiedy jestem rozemocjonowana), to nie lubię tego.
Kiedyś czytałam taki artykuł o nadwrażliwcach. Podobno jak się jest nadwrażliwcem to chłonie się emocje innych. Jeśli ktoś jest smutny z otoczenia (koleżanka, znajomy, przyjaciółka) to ten smutek udziela się nadwrażliwcowi. Jak ktoś jest zły, albo wesoły to też.
Myślę, że jestem nadwrażliwa. Niestety ta cecha życia nie ułatwia. I o ile zauważam małe rzeczy, które są dla mnie niewiarygodne i nie mogę się nimi nadziwić, o ile cieszę się z widoku jakiegoś kwiatka czy ptaszka, zachwycam się niebem i wiatrem, to niestety o tyle małe czasem rzeczy potrafią wpędzić mnie w stan załamania. Przejmuję się naprawdę chyba wszystkim. Słowa ludzi (szczególnie te niemiłe) tkwią w czaszce długo. Takich jak ja łatwo doprowadzić jest do płaczu. Łatwo zranić.
I czy taka osoba nadaje się na matkę?...
Moi rodzice tak wszystkimi słowami się przejmują. Ja właściwie też, ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy słowa są wypowiedziane przez kogoś mi bliskiego.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, jak najbardziej nadajesz się na matkę. Dzieci takich ludzi jak Ty będą równie wspaniałe :)
Pozdrawiam!
Kochana jesteś, ale za wspaniałą to ja się nie uważam... Ale dzięki za miłe słowa :)
UsuńZ Twojego opisu wynika, że również jestem nadwrażliwcem... Dobrze wiedzieć, bo cały czas sądziłam, że coś ze mną nie tak (teraz wiem co :P).
OdpowiedzUsuńJa tez się długo zastanawiałam nad tym. Przyjaciółka mnie oświeciła :)
UsuńZ tego co piszesz tutaj, i z komentarza u mnie wnioskuję, że miałyśmy podobnych ojców. Ja o moim pisałam na blogu w okolicach 23czerwca...
OdpowiedzUsuńMyślę, że teraz jest dla Ciebie szczególny okres, jesteś przecież w pierwszej ciąży i ogólnie mogą targać Tobą różne emocje, wątpliwości także... Chyba każda z nas choć raz w czasie tych 9miesięcy się nad tym zastanawia.
Jeśli irytuje Cię ta Twoja nadwrażliwość, to może po porodzie postarasz się nad nią popracować-dla własnego i Marysi dobra. Co nie oznacza, że wrażliwa mama to zła mama. Przeciwnie. Ale moja mama na pewno jest nadwrażliwcem i wiem, jak Jej ciężko i jak komplikuje Jej to czasami życie... Trzymaj się Mamusiu i głowa do góry. Czekamy na relację z wizyty u lekarza.
Dzięki za wsparcie :) nad swoją nadwrażliwością próbowałam pracować nie raz, ale to trochę walka z wiatrakami... Choć teraz kiedy będzie Marysia to będę się bardziej starać. Dla niej będę musiała być silną babą :)
UsuńI pewnie będziesz, choć może nie od razu. To przychodzi jakoś tak samo, choć tą pozytywną stronę wrażliwości pielęgnuj w sobie, bo tacy ludzie/takie mamy są super, widząc i czując więcej niż inni. Mi zawsze żal było mojej mamy, że wszystko od razu doprowadzało Ją do łez, a przy moim ojcu ten płacz był niemal codziennie... Ale i mama "wyrosła" z tej nadwrażliwości, bo w końcu musiała, dla własnego dobra.
UsuńOj kochana, teściowe to temat rzekaaaaa......... niestety dla mnie rzeka pełna smutku :(( też chyba jestem nadwrażliwcem, wszystko biorę do siebie bardzo, choć od jakiegoś czasu uczę się tego nie robić. Powiem Ci jednak jedno, na matkę na pewno się nadajesz! Dzięki swej wrażliwości właśnie - będziesz kochać swoje dziecko najbardziej na świecie! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDla mnie również, to to bym mogła elaboraty i horrory na zamówienie pisać. Dlatego od jakiegoś czasu podchodzę do tematu teściów z pustych śmiechem, bo co innego mi pozostało. Mam tylko ten komfort, że ja się z moimi nie widuję, a dodam, że mieszkamy w jednym mieście... No dziwne są koleje losu, nigdy bym nie przypuszczała, że mnie coś takiego spotka,ale... Nigdy nie mów nigdy.
UsuńJa też jestem nadwrażliwcem. Myślę, że się nadajemy. :-) Najwyżej będziemy upierdliwe i nadopiekuńcze.
OdpowiedzUsuńTo co ogólnie jest oczywiste co dotyczy ciąży czy porodu, dla mojej żony nie było. Ogarniał ją paniczny strach jak zaszła w ciążę, a przecież planowaliśmy dziecko. Dopiero terapeuta do którego trafiliśmy w https://psychomedic.pl/ powiedział,że to tokofobia. Całe szczęście, że żona była pod fachową opieką, było też wskazanie do cesarki.
OdpowiedzUsuń