sobota, 21 września 2013

Wróciłam ze szpitala. Marysia nadal w brzuchu :)

Witajcie dziewczyny! 

Wczoraj wróciłam ze szpitala. Nie miałam jednak siły  pisać.
Chyba za dużo chciałabym powiedzieć, a nie chcę zanudzać długimi wpisami...

Ogólnie Wam powiem jak mnie leczono w szpitalu w moim mieście, gdzie polityka jest dość dziwna i chyba nie do końca nastawiona na dobro pacjentki. 

Poszłam sobie do szpitala wieczorem. Przestraszona, że Marysi zachciało się już wychodzić. Wybeczałam się, uspokoiłam i poszłam. 
Od razu badanie ginekologiczne. Z powodu, iż jestem debil, bo zapomniałam, że przed szyjką jest jeszcze pochwa to badanie było dla mnie bolesne.
Przed oczami miałam obraz 1 centymetrowej szyjki i kiedy ginekolog (niezbyt miła) zaczęła rozpakowywać wziernik to się spięłam myśląc: "gdzie ty to kobieto wepchasz?!". No i badanie było bolesne, ale i uświadamiające, że do główki Marysi jest jeszcze kilka cm.
Po badaniu dali mi tabletkę "dowcipną" i podłączyli pod magnez.  Miałam szczęście, że trafiła mi się pielęgniarka, której nie odstraszył wysiłek znalezienia najlepszego dla mnie miejsca na welfron. Dzięki temu magnez nie był taki straszny jak ostatnio, gdzie bolała mnie cała ręka. Magnez skapuje około 10 godzin, dzięki temu, że podłączyły mnie przed 22 to o wiele łatwiej było to znieść, bo w nocy spałam i nawet nie budziłam się ani razu do łazienki. Następnego dnia dostawałam zastrzyki w tyłek (pierwszy raz w życiu) i oprócz nospy, żelaza i "dowcipnej" to nie zrobili ze mną już nic.

Podczas pierwszego obchodu, kiedy lekarz pytał który tydzień powiedziałam (tak jak mi mój gin kazał), że od ostatniej miesiączki 31 tydz., ale po głębszych analizach z moim doktorem doszliśmy do wniosku, że to 33/34. Pytali się o termin porodu, więc znów podałam dwa, że albo połowa listopada, albo koniec października, a ordynator na to: "No to pewnie urodzisz w połowie października". 

Na sali leżałam z jedną dziewczyną, która miała identyczny problem jak ja. Z miesiączki 35 tydz. a z ruchów i USG 37. Tylko nie wiem dokładnie dlaczego, ale jej kazali liczyć jednak od miesiączki. U mnie zostali przy 34 tygodniu.

Nie wiem. Jadę za parę dni na badanie USG 3/4D i zobaczymy jakie tam parametry wyjdą. Lekarzom stąd jakoś nie wierzę w zdolności czytania usg. Tej dziewczynie jedna gin jak robiła to wyszło, że główka 38 tydz. a tułów 35, a drugi gin jak robił to wyszło odwrotnie, że główka 35, a tułów 38. Nie wiem. Zwariować można.

Badań beta HCG nie pokazałam, bo one są najlepiej czytelne jak są robione krótki czas po sobie, kiedy pokazują jak szybko poziom HCG rośnie. Dlatego odpuściłam. 
Zobaczę co pokaże badanie usg 3d. Ale chyba nie pozostaje mi nic innego jak pogodzić się z tą sytuacją jaka jest i po prostu naszykować się psychicznie, że za 3 tyg może godzina zero wybić.
Tyle, że jeśli mam być szczera to boję się, że może to nastąpić już w każdej chwili. Najgorsze jest, że nie wiem czy faktycznie sytuacja jest taka jaką opisał mi mój lekarz, czy musiał mnie trochę nastraszyć, żebym chciała pójść do szpitala. Dlaczego? Dla pieniędzy z nfz, o czym w następnym wpisie... 
Pozdrawiam i dziękuję za wspierające komentarze :*



15 komentarzy:

  1. Ach ta nasza służba zdrowia - nic tylko siedzieć w szpitalu... :/ Czasami mam wrażenie, że moja mama lepiej się zna na medycynie, niż oni wszyscy razem wzięci. Ale z małą nic się nie dzieje? Skracającą się szyjkę można zatrzymać, nie martw się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z małą wszystko ok. Tzn. taką żyję nadzieją. Codziennie byłam podłączana do zapisu ktg jej serduszka i wszystko było ok. mała w szpitalu była bardzo spokojna, aż się dziwiłam, że tak rzadko kopie i niepokoiłam trochę. Ale teraz wszystko wróciło do normy i daje mamusi popalić :)

      Usuń
  2. Najważniejsze że Marysia nadal w brzuchu i ma czas jeszcze dojrzeć :)a ze służbą zdrowia oby mieć jak najmniej do czynienia :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... No ale cóż, jakoś trzeba przeżyć...

      Usuń
  3. Oj Kochana, współczuję, ale jesteś już w domku... A nasi lekarze... No cóż-Na dobre i na złe, to to z pewnością nie jest. Potrafią więcej zamieszania narobić, niż to wszystko warte. A w szpitalne usg też bym do końca nie wierzyła, z własnego doświadczenia wiem, że te konowały w szpitalu, to widzą to co chcą chyba widzieć!!! Trzymaj się Mamusiu, i główka do góry!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :* "konowały" - dokładnie tak o nich myślę...

      Usuń
    2. No ja właśnie przez takiego jednego "artystę" nawet nie miałam szansy urodzić naturalnie, bo się dopatrzył 6cm różnicy między barkami a główką i uznał, że Mała się zaklinuje, jak przyjdzie do przechodzenia barków... Oczywiście jak już mi cesarkę zrobił, to żadnych 6cm różnicy nie było. Nie będę nawet pisać co myślę, ale nie był to lekarza zaraz po studiach...

      Usuń
  4. Leśnej Góry próżno szukać w naszych szpitalach to fakt. Mnie straszyli, że urodzę miesiąc przed terminem, a miałam cesarkę tydzień po. Przeżyłam, zapomniałam, teraz mam super dziecinkę.
    Powodzenia Ci życzę i co najważniejsze, nie denerwuj się, a wszystko będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz jak to jest... Czyli jedna wielka niewiadoma... Dziękuje i pozdrawiam

      Usuń
  5. Cieszę się, że już wróciłaś :* Marysia niech się lepiej nie śpieszy za bardzo, bo przecież mamusia musi jeszcze jej coś fajnego kupić, prawda? :)

    No a co do lekarzy... Nie wypowiadam się, cały czas staram się z pamięci wyprzeć cesarkę, którą musiałam mieć zrobioną aby ratować Alka (zakażenie wód płodowych). To jak mnie potraktowała pani anestezjolog i lekarz prowadzący... nie no szkoda o tym gadać. Najchętniej wszystkich tych konowałów bym na marsa wysłała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie w tym tygodniu wybieramy się na małe zakupy, żeby nie zostać w końcu z ręką w nocniku ;)

      Szkoda, że i Ty masz niemiłe wspomnienia i wrażenia jeśli chodzi o lekarzy. Nie powinno tak być :(

      Usuń
    2. Oj tak, nie powinno tak być. Miałam ochotę pisać skargę, ale podejrzewam, że rozeszłoby się to po kościach.

      Usuń
  6. niedlugo Marysia będzie juz z tobą ;)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm rzeczywiście dziwnie Cię leczą. Zdecydowanie w Twoim przypadku (z Twojego opisu) założyłabym Ci po prostu pessar i by było po problemie.
    Owszem jak beta jest robiona po sobie to widać przyrost. Ale jeżeli jedna beta nie wyszła to nie mogła się mylić. I moim zdaniem to nie jest fajne, bo może się okazać że teoretycznie będziesz rodziła córkę w np. 37 tygodniu, a tu jednak 35 ... to dość znacząca różnica.
    Sugerowanie się usg w tak wysokiej ciąży to bzdura. Jeżeli lekarz to sugeruje to zmieniłabym od razu. Każde dziecko jest na tym etapie inne. Mój syn w 40tc urodził się 55cm i 3500kg, moja przyjaciółka tego samego dnia też w 40tc urodziła córkę 2700g, 47cm. Nasze dzieci są zdrowe, normalne, donoszone, a jednak dość mocno różnią się wyglądem bo i my oraz nasi mężowi się różnimy. Na podstawie usg datę porodu myląca się do max. 5 dni można ustalić tylko i wyłącznie do 7-8 tygodnia ciąży.

    Na szczęście ja na konowałów nie trafiłam, ale wybór wszystkich lekarzy (dwóch ginekologów i dwóch od usg) oraz szpitala był dobrze i długo przemyślany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat mój lekarz właśnie jest zdania żeby się USG nie sugerować. Uwierz mi, że wybór szpitala przeze mnie również był (i jest) dokładnie przemyślany. Niestety opcje do wyboru są mocno ograniczone. Bardzo długo się zastanawiałam i analizowałam na 50 tysięcy możliwych sposobów co będzie najlepszym rozwiązaniem i niestety ten szpital, który opisuje na blogu wydaje się być takim właśnie.

      Usuń