Z pisaniem bloga jest jak z dietą, na początku trudno się zdyscyplinowac, potem wpada się w rytm, a jak się zrobi przerwę to trudno znów sie zmobilizować.
Wiele raz siadałam do napisania posta, ale albo było za dużo rzeczy o których chciałam napisać, albo mnie wkurzal ten tablet, bo się zawieszał i wszystko co napisałam znikało.
Jeśli jesteście ciekawe co tam u Marysi to uprzejmie donosze, ze sama już w końcu chodzi :-) pierwsze próby pojawiły się jakiś czas temu jednak Mała zawsze dochodziła do wniosku, ze najszybciej dostanie się z puntu A do punktu B raczkujac albo idąc przy meblach. Jakiś miesiAC temu postawiła pierwsze kroczki i od tego momentu szło jej coraz sprawnej.
W zasadzie nie martwiłam się aż tak bardzo tym, że Marysia nie zaczęła chodzić gdy minęła magiczna liczba 12 w miesiacach życia, ponieważ mąż mój też zaczął chodzić mając 13-14 miesięcy oraz jego siostrzenica, z którą mieszkalismy w Polsce też zaczęła dopiero chodzić jak miala 15-16 miesięcy. Pomyślałam, ze to pewnie rodzinne. A obserwując właśnie siostrzenice męża próżno było szukać braku inteligencji w tej małej osobce i całkowicie nie można było stwierdzic jakiegos spowolnienia rozwojowego mimo iż tak późno zaczęła chodzić, a i raczowac nie umiała.
Oprócz tego Marysia jest kochana i wspaniała, a ja nadal nadziwic sie nie mogę, że ją mam...
Uwielbiam kazdy jeden poranek, kiedy po tym jak budzi mnie ból wyrywanych przez nia włosow z mojej obolałej niewyspanej glowy, ja otwieram oczy, a ona obdarowuje mnie usmiechem od ucha do ucha i krzyczy z radosci, ze udalo jej sie wyciagnac mnie tymi jakze niekonwencjonalnymi metodami z ramion Morfeusza... :-)
Uwielbiam, kiedy słyszę (nie wiem sama czy to krzyk czy spiew ;-) "mama mama mama mama" podczas ulubionej bajki, gdy cos ode mnie chce, gdy sie bawi, gdy jest spiaca...
Uwielbiam byc mama Marysi :-)
A kiedy ludzie obserwuja ja np. jak idzie sama w galerii handlowej (sama wybiera trase) ja tylko "obstawiam jej tyły" :-) i słysze: "She's lovely" albo "she's beautiful" to duma mnie rozpiera.
A jeśli chodzi o mnie...
Tesknie za Polską. Czasem bardziej, czasem mniej.
Mąż mój nie tęskni tak jak ja. Kiedy widzi mnie płaczącą z tego powodu zaczyna przypominac mi jakie mieliśmy tam życie i jakie perspektywy. I zawsze ma racje...
Tesknie za moja sunią, której jeszcze nie mogę tu ściągnąć.
Dowiedzialam się, dzięki czytaniu anglojęzycznych stron, że jestem HSP (highly sensitive person) - osobą nadwrazliwa. To znaczy ja od dłuższego czasu zdaje sobie sprawę, ze taka jestem, kiedyś tu nawet o tym pisalam, ale nie wiedziałam, ze to termin psychologiczny i ze wiele badan poczyniono w tym kierunku i napisano o tym kilka książek. Podobno psychologia zaczęła ostatnimi laty coraz więcej uwagi poswiecac temu zagadnieniu. Postaram się o tym czego się dowiedzialam i co znalazlam w necie napisać osobny post, może ktoś skorzysta :-)
Poza tym podoba mi sie życie w UK, ale o tym tez postaram się napisać kiedy indziej.
Pozdrawiam :-*
Świetnie, że napisałaś, i to taki w sumie optymistyczny post! A to, że Marysia zachwyca- nie dziwi wcale!
OdpowiedzUsuńKochana, rozumiem, że tęsknisz, to chyba normalne, ale mąż na pewno ma rację. Sama najchętniej bym wyjechała, i żałuję, że Eliza chodzi już do szkoły, bo przez to trudniej podjąć nam tą decyzję, ale tu jest tragedia.
No właśnie tragedia... Ale dopiero tutaj zdalam sobie sprawę, jak bardzo źle jest w Polsce. Będąc tam człowiek przywyka, nie ma porownania i nie wie, że są państwa, w których da się żyć. Trudno jest, nie powiem, ze nie, ale chyba warto... Mam nadzieje, ze to była dobra decyzja. Póki co wszystko na to wskazuje :-)
UsuńNo w końcu jakiś post! :) ach te poranki :) i powiem Ci że też bym bardzo tęskniła za Polską i chyba też jestem HSP :) hehe
OdpowiedzUsuńNo poranki są super :-\ a dziś to juz wogole po nie przesłanej nocy, bo Marysia usnęła okolo 2 w nocy, o 3 obudziła się na mleko, a o 7 wstała wkurzona, bo katarek nie dawał jej spać. A ja jak mogłam spać to się przekrecalam z boku na bok i jak na złość nie mogłam usnac. Także jest super ;-)
UsuńBrawo dla małej teraz to będzie biegać wszędzie sama ;)
OdpowiedzUsuńTęskni się za miejscem gdzie spędziło się życie, ale czasami trzeba podjąć trudne decyzje żeby szczęście przyszło :)
No właśnie... To o to szczęście i spokój się rozchodzi. Nie tyle dla nas co dla Marysi... Dziękuje :-) no kupilam sobie krokomierz, będziemy biły rekordy :-)
UsuńRozumiem, że tęsknisz i podziwiam za odważną decyzję. Ja najdalej wyjechałam do stolicy za mężem, ale wróciłam zaraz do rodzinnego miasta;) Chyba nie wyobrażam sobie życia gdzieś indziej.
OdpowiedzUsuńA dla Marysi wielkie brawa!!!
Dziękuje :-* tesknie, ale to mniejsza cena jaka placi się za życie na obczyźnie... Większą cenę płaciłam w ojczystym kraju... :-(
Usuń