Czasami pochłonięta sprawami zwykłego dnia zapominam o tym, że jestem w ciąży.
Kiedy sobie przypominam to nie mogę w to uwierzyć!...
Na ostatniej wizycie u ginekologa (tydzień temu) lekarz powiedział: "A chodź, połóż się, zrobimy usg, takie niezbyt dobrej jakości, ale zobaczymy jak tam ciąża, czy żyje".
Ja podekscytowana położyłam się i wpatrywałam w stary monitorek i naprawdę zobaczyłam maleńkiego człowieczka w pozycji embrionalnej, a po chwili maleństwo zaczęło wymachiwać rączkami i nóżkami, wierzgało się niesamowicie.
Lekarz powiedział: "No ciąża żyje, czyli wszystko w porządku".
Matko jakie to było wspaniałe uczucie. Przez cały dzień myślałam tylko o tym i nie mogłam się nacieszyć z małego wierzgającego się łobuzka :)
Nie wiedziałam, że poczuję coś podobnego...
Zaczęłam się zastanawiać czy to mały łobuz czy łobuziara... :)"
To mój post z 30 kwietnia ubiegłego roku. Dziś moja jednak łobuziara kończy 5 miesięcy!
Matko, kiedy to minęło?! Dopiero co wpatrywałam się w czarny stary monitorek na którym widziałam tak malutkie i takie niewiarygodne życie...
Pamiętam, że wtedy po raz pierwszy poczułam się mamą.
Potem Marysia rosła i rosła dając mi odczuć swoją siłę :)
A potem ten cholerny lęk przed porodem i decyzja, że jednak naturalnie nie...
Jej pierwszy krzyk, moje łzy szczęścia. Pierwsze karmienie, przewijanie. To była dla mnie taka nowość. Czułam się durna i uważałam, że wszystko prawdopodobnie robię źle.
Potem Jej pierwsze świadome uśmiechy. Jej "gadanie".
Jak bardzo można uwielbiać swoje dziecko?
Kocham ją i uwielbiam. Zachwycam się nią każdego dnia. Ja i mój mąż. Zwariowaliśmy na jej punkcie.
A teraz ma już 5 miesięcy :) Moja Kruszynka, moja Gwiazdeczka.
Jest już taka duża. Ciągle po swojemu próbuje się komunikować, wyrażać oznaki zadowolenia oraz złości.
Śmieje się oszałamiająco. Umie już sama przekręcić się z brzuszka na plecy, a wczoraj po raz pierwszy przekręciła się z pleców na brzuszek wpędzając mnie w taką dumę jakby skończyła studia z wyróżnieniem :)
Kochamy ją nad życie.
Rozbraja, kiedy otwiera oczy i od razu posyła ten swój piękny uśmieszek w naszą stronę.Rozbawia nas do łez. Podobno bardzo rozśmiesza ją moje chrapanie ;/ (Od soboty jestem trochę przeziębiona, mam katar i boli mnie gardło. Kiedy się zdrzemnęłam z zatkanym nosem wydawałam różne dźwięki, a Marysia miała z tego powodu podobno niezłą polewkę) :)
Już pisałam, że oszalałam z miłości do mojej córci, ale to szaleństwo trwa nadal.
Wczoraj wpadł mi w oko taki demotywator, na którym był dzidziuś i podpis: "Szczęścia nie można kupić. Ale można je sobie urodzić."
To szczera prawda. Urodziłam sobie szczęście, którego tak pragnęłam, którego tak szukałam.
i uśmieszek dla blogowych Cioć :*
I jak tu nie oszaleć jak Marysia jest taką słodką dziewczynką? No jak? Tylko pamiętaj, studniówkowo to ona już zaklepana jest :)
OdpowiedzUsuńHehe pamiętamy pamiętamy :) i dziękujemy
UsuńOch rosną nam te dzieciary wspaniałe :D
OdpowiedzUsuńNo... się nie obejrzymy, a będziemy tańczyć na ich weselach ;)
UsuńCudowne szczęście ;) Wygląda ślicznie!
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńCudowne to szczęście :) Nie dziwie się, że oszaleliście. Nie mogło być inaczej ;) :*
OdpowiedzUsuńJest cudowna;)
OdpowiedzUsuńJa tak naprawdę zrozumiałam, że jestem w ciąży, jak usłyszałam bicie serduszka, koło 7 tygodnia;) Matko, co to było za uczucie;) A mina mojego męże, który stał i patrzył w monitorek na małą pulsującą plamkę... Bezcenne;)
No :) ja się potem pytałam "a widziałeś rączkę? widziałeś nóżkę?" no i oczywiście mówił, że tak ;)
UsuńSłodka Perełka, a ten usmiech zabójczy :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :*
Usuńochhhh jaka s lodziutka
OdpowiedzUsuń:)
UsuńLeci ten czas, dopiero co była w brzuszku, dopiero co czekałam na Twoją kolejną notkę... A tu proszę! Taka panna :) I pomyśleć, że rok temu to moja Lila była w Jej wieku... A teraz? Biega, gada, i... zaraz pójdzie do przedszkola :) Czasami chciałabym zatrzymać czas.
OdpowiedzUsuńCiocia też Ci śle buziaka, Maleńka!
Pamiętam Twoje rady jak jeszcze byłam w ciąży... :) Matko kiedy to zleciało?! Ja też tak czasem myślę, żeby czas zatrzymać. Ostatnio mówiłam mężowi, że nie mogę w to uwierzyć, że jestem mamą, że przecież dopiero w ciąży byłam, ale kazał mi się ogarnąć ;) i dyskusja się skończyła :)
UsuńNo to mamy imienniczki:) Widzę po zdjęciach, że wszystkie Marysie to słodziaki:)
OdpowiedzUsuńMarysie są fajne :)
UsuńWitam. Masz śliczną córeczkę. Czytam Twoje wpisy i przeżywam tą radość razem z Tobą (dosłownie i w przenośni). Mój „mniejszy mężczyzna” ma 6 miesięcy i w związku z tym mam do Ciebie pytanie – czy używasz kremu ochronnego hipoalergicznego? Ja używam kremu nivea. Wczesniej używałam kremu pielęgnacyjnego ale niestety zamiast łagodzić podrażnienia na skórze powodował jakąś dziwną wysypkę. Czy Ty albo któraś z wpadających tu mamuś mogła by mi doradzić w kwestii kremu ochronnego dla dziecka w tym wieku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Agata :)
Ja jak tylko jakieś dziwne krostki pojawiają się na twarzy Marysi to używam EMOLIUM KREM SPECJALNY, zresztą nie tylko wtedy, bo Marysia ma dość suchą skórę, więc używam go prawie codziennie :)
UsuńHeh, też zaczęłam ostatnio powracać do pierwszych postów na moim blogu. Zaczęłam wspominać, jak się czułam w danym dniu, jaką czułam radość, gdy pierwszy raz syn mój mnie skopał, gdy słyszałam bicie jego serduszka... Niesamowite uczucie i chętnie bym do niego wróciła ;)
OdpowiedzUsuń