Wszystko przez tą pogodę. Dosyć, że leje to jeszcze pada ;/
Taka aura zmusza do rozmyślań.
Rozmyślań, na które na całe szczęście mam stosunkowo mało czasu dzięki Marysi.
No ale dziś mnie dopadło.
Co w życiu jestem w stanie osiągnąć? Co faktycznie osiągnę?
Czy Bóg istnieje? Jesteśmy efektem jego dzieła czy może darwinowskiej ewolucji?...
Co dziwne, nie dopadają mnie pytania typu: czy dobrze wychowam Marysię... Tzn. akurat dzisiaj nie dopadają :)
Nie wiem... jakiś taki smutek mnie ogarnia...
Chyba za dużo się wiadomości naoglądałam. Są dni, kiedy w tv oglądamy prawie non stop bajki, albo kanały muzyczne (w tym polo tv, które usypia moją córeczkę w 10 min.! Nie wiem o co chodzi, ale jak Marysia jest marudna i nie chce mi usnąć to włączam polo tv, a tam pokaż majtki, pokaż biust, pokręć tyłkiem i tym podobne teksty i dziecko mi zasypia :)) wtedy mam w miarę dobry humor. Kiedy natomiast oglądam wszystkie programy informacyjne po kolei, nasłucham się o kolejnych wypadkach i tragediach, albo posłucham znowu Jarka prezesa bądź innego polityka to jakoś tak życie ze mnie uchodzi...
No i tak zostaję z tymi egzystencjalnymi pytaniami, na które najprawdopodobniej nigdy nie poznam odpowiedzi.
Na szczęście jest Marysia, która właśnie się obudziła, a taka jest słodka po przebudzeniu :) i uśmiecha się... i ten jej uśmiech jest najważniejszy :)