Ja odkąd zdałam maturę zaczęłam zarabiać na siebie sama (jeszcze roznosiłam ulotki mając 16 lat, ale to co zarobiłam starczało zaledwie na jedną bluzkę i błyszczyk ;)). Całe moje życie to była szarpanina. Poznałam na własnej skórze co to znaczy ciężka praca (czytaj: zapierdalać).
Większość życia spędziłam na stażach, projektach, umowie na zastępstwo. To co zarobiłam nigdy nie wystarczało. Opłacenie studiów, zapłacenie czynszu i odstępnego wykańczało mnie finansowo.
Ale nie chciałabym się teraz nad sobą użalać, całe życie tego nie robiłam, więc i teraz nie będę, ale chcę Wam o czymś powiedzieć...
Może nie każdy Wam to powie w dziwnej obawie, że sam straci to co ma, ale ja Wam powiem. Tylko za chwilkę.
Teraz wyobraźcie sobie taką sytuację: Wstajecie rano i podkręcanie ogrzewanie gazowe w trzypokojowym wynajmowanym mieszkaniu, bo stwierdzacie, że jest za zimno. Nawet przez moment nie pojawi się myśl "Matko za co ja to zapłacę". Włączacie telewizor bez obaw, że nie wystarczy na światło, bo płacicie jakieś 5 zł za tydzień używania prądu.
Idziecie do sklepu kupić coś do jedzenia. Suszone owoce, świeże owoce, warzywa na jakie tylko Wam przyjdzie ochota, nabiał, mięsko, łososia, jogurciki. Cały koszyk jedzenia i to nie byle jakiego, a przy kasie pani każe zapłacić ... 20 zł :)
A ta bluzka co to ostatnio wpadła Wam w oko, ile kosztuje? 10 zł. Nowe spodnie z oryginalnej niebylejakiej firmy? Proszę bardzo - 14,99. A no i coś dla dziecka. Spodenki za 4 zł? Bluzeczka za 1,50 zł? Proszę bardzo.
Wyobrażacie sobie takie życie? Macie takie życie w Polsce?
Ja nigdy nie miałam.
A teraz mam.
Tak sytuacja przedstawia się w UK.
Tylko mój mąż pracuje. Fakt, że zapierdala czasem po 16 godzin, ale czasem pracuje 8 i na wszystko wystarcza. Dosłownie na wszystko.
Żegnaj Polsko, witaj Wielka Brytanio, Królowo Elżbieto i spokoju, którego tak długo na próżno szukałam w swoim pięknym rodzinnym kraju.
Tak, mówiąc "chory kraj" myślę: Polska.
Nie wiem czemu w Polsce nie może być tak jak tu. Bardzo nad tym ubolewam i żyję nadzieją, że kiedyś się to zmieni. Wczoraj trafiłam na ten filmik. Może coś w tym jest...
Eh, jak ja Ciebie dobrze rozumiem... Tyle, że ja nadal siedzę w tym chorym kraju, bo mój mąż nie wyobraża sobie wyjazdu. Dlatego uważam, że każdy kto stąd wyjeżdża (nie tylko z pobudek finansowo-ekonomicznych) ma po stokroć więcej rozumu od nas, czyli od tych, którzy zostają... I nie przemawiają do mnie żadne gadki o patriotyzmie i tak dalej... Wyjechaliście w dobrym momencie- Marysia jest mała, nie zaczęła tu szkoły... No nic- mnie pozostaje mieć nadzieję, że może kiedyś Marcin zmądrzeje.
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
Wiesz ja przepłakałam pierwsze miesiące z powodu tęsknoty za krajem, mój mąż dosłownie nade mną stał i tłumaczył mi, że nie mam za czym tęsknić aż tak. Teraz sama to zrozumiałam, poza tym ten spokój, o którym piszę okazał się cenniejszy niż tęsknota za Polską...
Usuńsuper że udało ci się stąd uciec i lepiej żyjesz jak w Polsce;)
OdpowiedzUsuńboże daj i mnie tyle szczęścia - życz mi tego;)
Życzę Ci tego z całego serca :)
UsuńHmm my siedzimy choć plany były inne, mąż się szlaja po świecie i właściwie oprócz niego niczego nam nie brak :/
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a takie rozłąki najbardziej bolą...
UsuńPewnie wszystko ma swoje dobre i złe strony. Mam rodzinę i przyjaciółkę w UK od lat i wiem, że az tak kolorowo ze wszystki nie jest. Najważniejsze, to znaleźć swoje szczęście. Cieszę się, ze Wam się udało. Powodzenia dalej :)
OdpowiedzUsuńNie mówię, że ze wszystkim, my problemów też tu od samego początku mamy niemało, ale chodzi mi o ceny i zarobki...
UsuńHej, zajrzałam tu od Marty (mama2c) i trafiłam na tę notkę.
OdpowiedzUsuńJa na Polskę nie narzekam, wielu moim znajomym nieźle się powodzi.
Mamy dom, już prawie bez kredytu, 72 metrowe mieszkanie w Warszawie bez kredytu, przyjemną pracę. Porządne wakacje raz lub dwa razy w roku, parę drobniejszych wyjazdów. Jedyne co mnie denerwuje, to ceny ciuchów w porównaniu z cenami w Anglii.
Wiem, że wielu osobom w Polsce słabo się żyje, ale gdzie indziej też. I coraz gorsza atmosfera wokół emigrantów wszędzie.
Ja nie zamierzam stąd wyjeżdżać na zawsze.
To jesteś szczęściarą. Żyjąc w takich warunkach jak tu w UK i będąc jednocześnie w Polsce (jakby nie patrzeć u siebie), blisko rodziny to marzenie i prawdziwe szczęście. Może jeszcze i nas to spotka, ale na pewno nie szybko... Pozdrawiam
UsuńZapraszam do mnie: http://malenaaa9192.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten post....fajnie usłyszeć w końcu z ust kogoś, kto wyjechał , że jest mu dobrze. Masz chyba rację, że ludzie boją się tego przyznać. Mam i siostrę i szwagra w UK i narzekają, nie wiem w obawie może, że czegoś od nich oczekuję?.....Mam nadzieję, że ja też kiedyś tam będę.
OdpowiedzUsuńa u Ciebie znowu cisza... :(
OdpowiedzUsuńTo bardzo fajnie, że Ci się układa i że miałaś taką możliwość.
OdpowiedzUsuńI jak tam w UK? Zdradź coś więcej, jak Ci się tam teraz układa i czy polecasz to innym młodym mamom?
OdpowiedzUsuńTo prawda. Polska to chory kraj.
OdpowiedzUsuńHarujemy jak woły żeby zarobić na własne mieszkanie, a raczej na kredyt na mieszkanie. Na razie nas stać na 30-metrowe, a mamy dwoje dzieci. Więc chcielibyśmy jednak te 40 metrów.
trzy-m.blog.onet.pl