Są tacy ludzie, którzy czują bardziej...
Co to znaczy? To znaczy, że kiedy na przykład jakaś informacja zazwyczaj zła czy smutna (te są najsilniejsze) dociera do mózgu takiego nadwrażliwca to ją przetwarza w sekundę i czuje ją całym sobą. Oprócz tego przeżywa wszystko. Kiedy przesoli zupę, kiedy źle umyje łyżkę. Analizuje wszystko co powiedział. Czasami jakieś słowo, które zostało przez niego wypowiedziane dręczy go i nie może zasnąć zastanawiając się czy dobrze zrobił mówiąc coś czy nie. Dręczą słowa wypowiedziane i niewypowiedziane. Dręczą czyny jego oraz innych. Kiedy ktoś robi błąd on czuje jakby to on zawinił. Kiedy kogoś spotka nieszczęście, on czuje jakby jego spotkało.
Myślicie, że bycie nadwrażliwym jest fajne? Tak, czasami jest fajne. Kiedy przeżywa się mocniej rzeczy złe, przeżywa się równie silnie rzeczy dobre. Taki nadwrażliwiec potrafi zachwycać się głupim kwiatkiem, tęczą, słońcem, deszczem. Wyprawa do Zoo jest fascynująca, jak wiele rzeczy, które przez innych "normalnych" ludzi uważane są za banalne. Jednak mimo to nadwrażliwiec ma przesrane. Nie może posłuchać w spokoju wiadomości z kraju, a szkoda. Dobrze byłoby wiedzieć co dzieje się w państwie, w którym się mieszka.
Jednak tam jest tyle złych wiadomości. Przykład świeżutkiej informacji z dzisiejszych "Faktów": rodzice półrocznej córeczki za radą jakiegoś znachora karmili ją tylko wodą i kozim mlekiem, co spowodowało śmierć dziewczynki. Jezu! Puścili nagranie jak matka dzwoniła na pogotowie, kiedy dziewczynka była już martwa. Matko...
Wiecie co czuje nadwrażliwiec wtedy? Widzi siebie jak by to on był na miejscu tej matki. Widzi dokładnie całą sytuacje, wyobraża sobie to wszystko jakby to on tak uczynił i jakby on zrobił krzywdę swojemu dziecku. Siedzi i płacze.
Tak, to ja. To ja tak przeżywam.
Kiedyś pewna moja koleżanka (już nią nie jest na szczęście) powiedziała mi: "Przejebane jest być tobą". Nie było to zbyt wspierające.
Jeszcze jakbym mogła tą wrażliwość gdzieś wykorzystać, w malarstwie czy muzyce. Malować nie umiem, a na gitarze podstawowe chwyty, więc w zasadzie gówno umiem. No cóż... Taki los...
Jeszcze chciałam wspomnieć a propos mojej nadwrażliwości to u nas (w życiu moim i Marysi) wydarzyło się parę rzeczy. Wczoraj po raz pierwszy się poparzyła (złapała za ziemniaki z gorącego talerza jak szwagierka przechodziła w kuchni). Matko jak ona płakała, a ja razem z nią. Bardzo się bałam, że będzie miała jakieś bąble i że to bardzo będzie bolało. Nie raz sama coś se tam poparzyłam, więc wiem co to za ból. Wszyscy domownicy to widzieli i po raz kolejny wyszłam na walnięta żonę swojego męża. Poza tym dziś byliśmy na szczepieniach. Marysia płakała okropnie, ale ja za to tym razem się trzymałam i nadal trzymam. A z tych dobrych rzeczy (w końcu!:)) Mała zaczęła mówić mama :D Tym razem to nie żart. No i wiadomo, że nie używa tego słowa kiedy ode mnie coś chce tylko tak se gada "mamama", "ma", "mama". Ale radochę mam niezłą i duma mnie rozpiera :)
Pozdrawiam wszystkich nadwrażliwców! :)
Jesteśmy jak May, z "Sekretnego życia pszczół", ona miała swoją ścianę płaczu, przeczytaj :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o poparzenie, my też mamy pierwsze za nami... Syn nie płakał, tylko pokazał, że tututu, było lekko czerwone, od razu nie załapałam o co chodzi, ale jak zobaczyłam ściągniętą, stygnącą prostownicę to już wiedziałam... Teraz zawsze chowam prostownicę i już wiem, dlaczego syn nie płakała: mama mówiła by tego nie ruszać.
Pozdrawiam :)
Ja teraz to muszę od Małej wszystko odsuwać co niebezpieczne, a nawet na pozór bezpieczne, bo wyciąga te swoje małe rączęta po dosłownie wszystko.
UsuńJa też nie raz płakałam przy Dasku potem się uodporniłam, teraz mam ochotę mordować, dziecię leży pod monitorem (Niko miał bezdech i zielone wody 37)nie płacze czemu to się stało tylko szukam winnych...jak te życie zmienia... Teraz mnie do szału doprowadza wieść ze znowu znaleźli ciała noworodków, kiedyś bym płakała nad ich losem...
OdpowiedzUsuńMoże i ja się zmienię...
UsuńCzuję, jakbyś pisała o mnie. I to analizowanie słów i czynów. Zawsze mnie męczyło, a nie potrafiłam tego wyrazić, opisać choćby mężowi, co się ze mną dzieje. Do łez już przywykł, tak mi się przynajmniej wydaje. Ale bywa ciężko...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wiem jak ciężko... Mój mąż czasami wydaje mi się, że przywykł, ale czasem zachowuje się jakby znał mnie od wczoraj... :(
UsuńOjej, kochana, współczuję :* Też nie włączam już wiadomości, żeby nie słuchać o tych wszystkich okropnościach. Nie wiem, co się tym ludziom poprzestawiało w głowach, że takie rzeczy się dzieją...
OdpowiedzUsuńBiedna Marysia :( Mam nadzieję, że jej nie boli to poparzenie :(
Nie nie nic się nie stało, nawet zaczerwienienia nie ma na szczęście :)
UsuńUff! Całe szczęście. Takie maleństwo nie powinno cierpieć :*
UsuńTo już wiem co mnie dręczy. Czemu czasami boję się odezwać... Bo boję się, że powiem coś źle, a potem mnie to zadręczy. Bądź, że zrobię coś źle... i wtedy wychodzę na sierotę jak mam coś załatwić :(
OdpowiedzUsuńBiedna Marysia :( Duży buziak od cioci dla niej :* Jak ja byłam mała to mi kawa na nogę się wylała, ślad na stopie mam do dzisiaj - mały, bo mały, ale jest.
No u nas mama już świadomie leci... Zobaczysz, kilka miesięcy i Marysia też już będzie wiedziała, że mama to tylko i wyłącznie Ty :) A nie na przykład lampa (jak to u nas bywało).
Nie mogę się już doczekać świadomej "mamy" :) Marysi na szczęście nic nie było, nawet zaczerwienienia żadnego, tylko płaczu dużo.
UsuńJa znalazłam tylko jedno rozwiązanie- nie włączam telewizora. Wyjątek są programy kulinarne i xfactor :) A już serwisy informacyjne omijam szerokim łukiem. No my trenujemy "mamę" codziennie ale póki co porusza tylko ustami na mamę ale jeszcze nie mówi :) nie mogę się doczekać! :)
OdpowiedzUsuńU nas juz nie tylko mama, ale tata i baba :) a raczej tatatatatatata i bababababa :D
UsuńJak widzisz (czytasz) - nie jesteś sama :) to normalne, że się przejmujesz! wszystko będzie dobrze, bo jesteś odpowiedzialna i nie dopuścisz żeby Twojemu dziecku stało się coś złego. Pamiętaj jednak, żeby znaleźć gdzieś w tym chwilę i 5 minut dla siebie.
OdpowiedzUsuńStaram się pamiętać :)
Usuń